Przełom stycznia i lutego oraz maja i czerwca to dla studentów czas, kiedy na horyzoncie pojawia się „pogromca żaków” czyli sesja. Dla weteranów studiowania to chleb powszechni, ale jeśli jest to pierwsza sesja… Wówczas słowo to budzi strach, spędza sen z powiek i pożera komórki nerwowe młodych adeptów zdobywania wiedzy.
Czy jednak czas sesji musi być taki straszny? Jasne, że nie! Ktoś powie, że trzeba systematycznie uczyć się w ciągu semestru, aby w czasie sesji nie było aż tak trudno. Wiemy jednak, jak to jest w rzeczywistości. Pomimo najlepszych chęci, nie zawsze to się udaje, bo życie studenckie, to przecież najpiękniejszy okres życia, w którym oprócz nauki jest jeszcze tyle ciekawych rzeczy do zrobienia.
Mamy nadzieję, że dzięki osobistemu wysiłkowi, asystencji Ducha Świętego i wstawiennictwa św. Jana Pawła II, podołamy oczekiwaniom naszych wykładowców i pomyślnie zdamy wszystkie egzaminy, osiągając wysokie wyniki końcowe. Zdobywając wiedzę, jednocześnie zdajemy sobie sprawę z tego, aby w każdej chwili życia zdawać egzamin z człowieczeństwa i wierności Panu Bogu.
Sesja to czas osobistego przygotowania do egzaminów na KUL. O dobrą sesję modliliśmy się wspólnie w naszej kaplicy podczas Mszy św. i adoracji w pierwszy piątek lutego. Wspólnie też spędzaliśmy czas wolny w niedzielne popołudnie.
Anna Vovchanska